Czarnoksiężnik
Oliwka
odsunęła włosy i posadziła sobie Aprosa na ramieniu.
- Tak
będziesz lepiej widział – wyjaśniła – i lepiej mnie chronił. Bądź słodziutki i
piękny – dodała
-
Jasne czarodziejko.
Podeszli
do wielkich oblodzonych drzwi.
Oliwka
dotknęła zimnego metalu i wzdrygnęła się. Nikt nie dałby rady wyważyć takich
drzwi. Oliwka położyła na nich obie ręce i mimo przenikającego ją zimna,
pomyślała o cieple kubka kakao.
-
Proszę otwórzcie się, śliczne drzwi. Bądźcie jak ciepła mocna czekolada, a nie
lodowa góra - poprosiła
Przez
drzwi przebiegł jakby lekki dreszcz. Wokół rąk Oliwki materiał drzwi zaczął się
zmieniać. Jakby topniał zmieniał też kolor, nie był już ciemno szary tylko
lekko brązowy. Odrobinę tylko o odcień cieplejszy, ale jednak. I stawał się
coraz cieplejszy z każdą chwilą.
W
pewnym momencie drzwi skrzypnęły i uchyliły się delikatnie. Niewielka szpara w
ogromnych drzwiach była jednak na tyle duża, że Oliwka spokojnie się przez nią
zmieściła. Weszła do środka. Ogarnął ja mrok. Zimny i złowieszczy. Za nią,
przez uchylone drzwi wpadał słaby szary blask, zbyt słaby jednak, by oświetlić
zbyt dużo.
-
Zaświeć, czarodziejko – szepną Apros
- Co
mam zaświecić?
-
Cokolwiek, nie wiadomo co kryje mrok.
-
Dobrze spróbuję, nie robiłam tego nigdy...- odszepnęła Oliwka
Wyciągnęła
przed siebie dłoń i pomyślała, by ją zobaczyć, by coś ją rozświetliło. I po
chwili dłoń zaczęła lekko jarzyć się i świecić. Teraz wnętrze jej dłoni
działało jak latarka. Gdzie ją skierowała, tam snop jasnego światła rozpraszał
mrok.
"Ale
czad" – pomyślała.
Ruszyli
powoli, ostrożnie przed siebie. Światło oświetlało gładką ciemną posadzkę i
odbijało się od niej migotliwie. Było bardzo cicho. Słychać było tylko kroki
Oliwki i ich przyśpieszone oddechy.
W
pewnym momencie snop światła załamał się i pokazał pierwszy stopień wielkich,
czarnych, marmurowych schodów. Światło błyskało na ich powierzchni złowrogo.
Oliwka dotknęła schodów butem. Były śliskie. Bardzo śliskie, całe pokryte
warstwą lodu. Oliwka rozejrzała się za poręczą. Złapała się jej mocno drugą
ręką i powoli zaczęła wchodzić. Kilka razy poślizgnęła się, ale złapała
równowagę. Kiedy dotarli na górę była cała zgrzana i ledwie mogła złapać
oddech. To była trudna wspinaczka.
Na
górze było już lepiej. Było tu wiele par ciemnych drzwi. Spróbowała pierwsze z
nich otworzyć, ale były mocno zamknięte na klucz.
-
Popatrz czarodziejko – szepną Apros prosto do ucha Oliwki – Tam – wskazał
daleko.
Wtedy
w końcu korytarza Oliwka ujrzała jaśniejszy szary poblask. Jakby dalekie
odbicie światła księżyca. Ruszyli szybciej w tym kierunku. Po chwili stanęli
przed ostatnimi drzwiami. Spod nich wydobywał się ten blask. Drzwi były jednak
zamknięte podobnie jak inne, jednak te, tak jak drzwi do zamku były zimne,
pokryte lodem.
Oliwka
znów podobnie jak z drzwiami wejściowymi do zamku położyła na nich dłonie nie
zważając na przenikliwe zimno, poprosiła by się otworzyły.
Tym
razem trwało to dłużej, ale jednak drzwi powoli ociepliły się i otworzyły
troszeczkę.
Oliwka
wsunęła się do wielkiego ciemnego pokoju. Był ciemny, ale nie całkiem, cały
sufit pokrywały malutkie punkciki gwiazdek, a gwiazdki te świeciły delikatnym
blaskiem, pozwalając ujrzeć wszystko wokół.
Pokój
był duży. Posadzkę pokrywał dywan, a ściany półki pełne książek. W zasadzie w
ogóle nie widać było ścian, tylko książki. Na środku stało wielkie łóżko z
baldachimem i zasłoniętymi zasłonami.
Oliwka
powoli ostrożnie podeszła do łóżka i odsunęła zasłonkę. Spodziewała się, że
ktoś tam będzie, czuła to. Ale nie. Łóżko było puste.
Zaczęła
szukać po pokoju jego właściciela, czuła, że musi tu być, ale nie mogła go
znaleźć. Apros zeskoczył z jej ramienia i również szukał po kątach i zaglądał
do szafek i na półki z książkami. Jeszcze raz obeszła wielkie łóżko, Apros
wspiął się na baldachim, a potem zeskoczył zgrabnie na ziemię. Zajrzał pod
łóżko i pisnął.
- Co
się stało – szepnęła nerwowo Oliwka
- Tu
jest dziecko – pisnęła zaaferowana wiewiórka.
- Co?
-
Dziecko, niemowlę – zawołał Apros – wyciągnij je.
Rzeczywiście,
kiedy Oliwka zajrzała pod łóżko leżało tam zawinięte w kocyk niemowlę. Spało,
ale niespokojnie i lekko wzdychało przez sen. Oliwka bez namysłu wlazła pod
łóżko i wyciągnęła zawinięte w kocyk niemowlę.
Przyjrzawszy
się mu bliżej zobaczyła, że malutkie dziecko śpi i płacze przez sen. Z oczu po
policzkach płynęły mu łzy. Spadając na ziemię zamieniały się w lodową mgiełkę i
rozpływały w powietrzu.
Teraz
Oliwka zrozumiała, co to za dziecko.
- Hej
malutki, obudź się, pora wstawać... - zawołała delikatnie. Malec mruknął.
Dotknęła jego policzka był zimny niczym lód. Znów malec mruknął i pokręcił
noskiem.
Apros
wskoczył na ramię Oliwki i przyglądał się dziecku. Pomachał mu nad noskiem
ogonem, aż malec kichną. Ziewnął i otworzył oczka. Były jasno niebieskie i
lśniące. Oliwka uśmiechnęła się do niego, a mały odwzajemnił uśmiech.
Wszystko
wokół jakby obudziło się. Sufit zaczął wirować i zmieniać się, jaśnieć i
świecić. Stał się tęczowo kolorowy. Wszystko wokół zmieniało barwę, nabierało
blasku. Ocieplało się, jaśniało i rozświetlało.
Chłopiec
uśmiechał się do Oliwki i Aprosa. Wiewiórka zaczęła podskakiwać i robić głupie
miny, a chłopiec śmiał się i śmiał.
Wyszli
z pokoju. Oliwka niosła malca na rękach, a on wyciągał rączki do Aprosa. Teraz
korytarz nie był mroczny i zimny, lecz jasny i kolorowy, a pokryte lodem schody
mieniły się tęczowym blaskiem. Oliwka powoli, ostrożnie schodziła ze schodów,
gdy zobaczyła, jak w jej stronę lecą dwa leśne duszki.
- Co
zrobiłaś, jak przekonałaś czarownika? - zawołali obaj.
-
Nijak, nikogo nie musiałam przekonywać. To jest wasz czarownik. Było mu zimno,
smutno, był sam, zamknięty w pokoju pod łóżkiem. Też bym się bała i śniła
straszne rzeczy. To zmieniało wasz świat. Tak jak mój sen o babcinych
ciasteczkach.
Epilog
Świat
Hipolandii zmienił się, odzyskał dawną siłę i rozkwitł. Smutne, ciemne i zimne
strony rozświetlił słoneczny blask. Magia wróciła i wraz z nią wróciło tam
magiczne, radosne życie.
Mieszkańcy
krainy patrząc na powracającą Oliwkę i małego Zukara zrozumieli, że czasem
największym niebezpieczeństwem jest strach i lęk przed tym, co sobie
wyobrażamy. A każdy strach rodzi następny jeszcze większy. Pozory czasem mylą,
a jeśli wyzbędziemy się strachu to to, co zobaczymy za nim, może okazać się
łatwe do pokonania miłością i dobrocią.
Mały
Zukar wrócił wkrótce z Oliwką do jej świata. Odrin rzucił czar pamięci na
rodzinę i znajomych Oliwki, by pamiętali Zukara jako braciszka Oliwki. I teraz
dorastał razem z nią, bo stał się jej małym braciszkiem, a Oliwka opiekowała
się nim i nigdy nie pozwoliła, by był samotny. W snach odwiedzał go Odrin, a
kiedy Zukar trochę podrósł, nauczył się jeździć konno, a potem znów wrócił do
Hipolandii.
Jednak
nigdy nie był już samotny, nigdy już nie chciał być wielkim czarownikiem.
Wyrósł na odważnego, dzielnego chłopca, mężnie stawiającego czoło trudnościom i
zawsze, nawet kiedy stał się dorosły bronił bezbronnych i słabszych. Miał wiele
pomysłów i wcielał je w życie. Tego wszystkiego nauczył się od Oliwki i jej
przyjaciół w Hipolandii, którzy byli też jego przyjaciółmi.
Odwiedzali
jeszcze wielokrotnie Hipolandię i mieli wiele, wiele przygód nim dorośli i
założyli własne rodziny. Ich dzieci jak i wiele innych dzieci z czasem również
dotarło do magicznej krainy Hipolandii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz