środa, 31 sierpnia 2016

Czarodziejka z Hipolandii - Rozdział 14





Czarnoksiężnik


Oliwka odsunęła włosy i posadziła sobie Aprosa na ramieniu.
- Tak będziesz lepiej widział – wyjaśniła – i lepiej mnie chronił. Bądź słodziutki i piękny – dodała
- Jasne czarodziejko.
Podeszli do wielkich oblodzonych drzwi.

Oliwka dotknęła zimnego metalu i wzdrygnęła się. Nikt nie dałby rady wyważyć takich drzwi. Oliwka położyła na nich obie ręce i mimo przenikającego ją zimna, pomyślała o cieple kubka kakao.
- Proszę otwórzcie się, śliczne drzwi. Bądźcie jak ciepła mocna czekolada, a nie lodowa góra - poprosiła
Przez drzwi przebiegł jakby lekki dreszcz. Wokół rąk Oliwki materiał drzwi zaczął się zmieniać. Jakby topniał zmieniał też kolor, nie był już ciemno szary tylko lekko brązowy. Odrobinę tylko o odcień cieplejszy, ale jednak. I stawał się coraz cieplejszy z każdą chwilą.
W pewnym momencie drzwi skrzypnęły i uchyliły się delikatnie. Niewielka szpara w ogromnych drzwiach była jednak na tyle duża, że Oliwka spokojnie się przez nią zmieściła. Weszła do środka. Ogarnął ja mrok. Zimny i złowieszczy. Za nią, przez uchylone drzwi wpadał słaby szary blask, zbyt słaby jednak, by oświetlić zbyt dużo.
- Zaświeć, czarodziejko – szepną Apros
- Co mam zaświecić?
- Cokolwiek, nie wiadomo co kryje mrok.
- Dobrze spróbuję, nie robiłam tego nigdy...- odszepnęła Oliwka
Wyciągnęła przed siebie dłoń i pomyślała, by ją zobaczyć, by coś ją rozświetliło. I po chwili dłoń zaczęła lekko jarzyć się i świecić. Teraz wnętrze jej dłoni działało jak latarka. Gdzie ją skierowała, tam snop jasnego światła rozpraszał mrok.
"Ale czad" – pomyślała.
Ruszyli powoli, ostrożnie przed siebie. Światło oświetlało gładką ciemną posadzkę i odbijało się od niej migotliwie. Było bardzo cicho. Słychać było tylko kroki Oliwki i ich przyśpieszone oddechy.
W pewnym momencie snop światła załamał się i pokazał pierwszy stopień wielkich, czarnych, marmurowych schodów. Światło błyskało na ich powierzchni złowrogo. Oliwka dotknęła schodów butem. Były śliskie. Bardzo śliskie, całe pokryte warstwą lodu. Oliwka rozejrzała się za poręczą. Złapała się jej mocno drugą ręką i powoli zaczęła wchodzić. Kilka razy poślizgnęła się, ale złapała równowagę. Kiedy dotarli na górę była cała zgrzana i ledwie mogła złapać oddech. To była trudna wspinaczka.
Na górze było już lepiej. Było tu wiele par ciemnych drzwi. Spróbowała pierwsze z nich otworzyć, ale były mocno zamknięte na klucz.
- Popatrz czarodziejko – szepną Apros prosto do ucha Oliwki – Tam – wskazał daleko.
Wtedy w końcu korytarza Oliwka ujrzała jaśniejszy szary poblask. Jakby dalekie odbicie światła księżyca. Ruszyli szybciej w tym kierunku. Po chwili stanęli przed ostatnimi drzwiami. Spod nich wydobywał się ten blask. Drzwi były jednak zamknięte podobnie jak inne, jednak te, tak jak drzwi do zamku były zimne, pokryte lodem.
Oliwka znów podobnie jak z drzwiami wejściowymi do zamku położyła na nich dłonie nie zważając na przenikliwe zimno, poprosiła by się otworzyły.
Tym razem trwało to dłużej, ale jednak drzwi powoli ociepliły się i otworzyły troszeczkę.
Oliwka wsunęła się do wielkiego ciemnego pokoju. Był ciemny, ale nie całkiem, cały sufit pokrywały malutkie punkciki gwiazdek, a gwiazdki te świeciły delikatnym blaskiem, pozwalając ujrzeć wszystko wokół.
Pokój był duży. Posadzkę pokrywał dywan, a ściany półki pełne książek. W zasadzie w ogóle nie widać było ścian, tylko książki. Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem i zasłoniętymi zasłonami.
Oliwka powoli ostrożnie podeszła do łóżka i odsunęła zasłonkę. Spodziewała się, że ktoś tam będzie, czuła to. Ale nie. Łóżko było puste.
Zaczęła szukać po pokoju jego właściciela, czuła, że musi tu być, ale nie mogła go znaleźć. Apros zeskoczył z jej ramienia i również szukał po kątach i zaglądał do szafek i na półki z książkami. Jeszcze raz obeszła wielkie łóżko, Apros wspiął się na baldachim, a potem zeskoczył zgrabnie na ziemię. Zajrzał pod łóżko i pisnął.
- Co się stało – szepnęła nerwowo Oliwka
- Tu jest dziecko – pisnęła zaaferowana wiewiórka.
- Co?
- Dziecko, niemowlę – zawołał Apros – wyciągnij je.
Rzeczywiście, kiedy Oliwka zajrzała pod łóżko leżało tam zawinięte w kocyk niemowlę. Spało, ale niespokojnie i lekko wzdychało przez sen. Oliwka bez namysłu wlazła pod łóżko i wyciągnęła zawinięte w kocyk niemowlę.
Przyjrzawszy się mu bliżej zobaczyła, że malutkie dziecko śpi i płacze przez sen. Z oczu po policzkach płynęły mu łzy. Spadając na ziemię zamieniały się w lodową mgiełkę i rozpływały w powietrzu.
Teraz Oliwka zrozumiała, co to za dziecko.
- Hej malutki, obudź się, pora wstawać... - zawołała delikatnie. Malec mruknął. Dotknęła jego policzka był zimny niczym lód. Znów malec mruknął i pokręcił noskiem.
Apros wskoczył na ramię Oliwki i przyglądał się dziecku. Pomachał mu nad noskiem ogonem, aż malec kichną. Ziewnął i otworzył oczka. Były jasno niebieskie i lśniące. Oliwka uśmiechnęła się do niego, a mały odwzajemnił uśmiech.
Wszystko wokół jakby obudziło się. Sufit zaczął wirować i zmieniać się, jaśnieć i świecić. Stał się tęczowo kolorowy. Wszystko wokół zmieniało barwę, nabierało blasku. Ocieplało się, jaśniało i rozświetlało.
Chłopiec uśmiechał się do Oliwki i Aprosa. Wiewiórka zaczęła podskakiwać i robić głupie miny, a chłopiec śmiał się i śmiał.
Wyszli z pokoju. Oliwka niosła malca na rękach, a on wyciągał rączki do Aprosa. Teraz korytarz nie był mroczny i zimny, lecz jasny i kolorowy, a pokryte lodem schody mieniły się tęczowym blaskiem. Oliwka powoli, ostrożnie schodziła ze schodów, gdy zobaczyła, jak w jej stronę lecą dwa leśne duszki.
- Co zrobiłaś, jak przekonałaś czarownika? - zawołali obaj.
- Nijak, nikogo nie musiałam przekonywać. To jest wasz czarownik. Było mu zimno, smutno, był sam, zamknięty w pokoju pod łóżkiem. Też bym się bała i śniła straszne rzeczy. To zmieniało wasz świat. Tak jak mój sen o babcinych ciasteczkach.

Epilog


Świat Hipolandii zmienił się, odzyskał dawną siłę i rozkwitł. Smutne, ciemne i zimne strony rozświetlił słoneczny blask. Magia wróciła i wraz z nią wróciło tam magiczne, radosne życie.
Mieszkańcy krainy patrząc na powracającą Oliwkę i małego Zukara zrozumieli, że czasem największym niebezpieczeństwem jest strach i lęk przed tym, co sobie wyobrażamy. A każdy strach rodzi następny jeszcze większy. Pozory czasem mylą, a jeśli wyzbędziemy się strachu to to, co zobaczymy za nim, może okazać się łatwe do pokonania miłością i dobrocią.
Mały Zukar wrócił wkrótce z Oliwką do jej świata. Odrin rzucił czar pamięci na rodzinę i znajomych Oliwki, by pamiętali Zukara jako braciszka Oliwki. I teraz dorastał razem z nią, bo stał się jej małym braciszkiem, a Oliwka opiekowała się nim i nigdy nie pozwoliła, by był samotny. W snach odwiedzał go Odrin, a kiedy Zukar trochę podrósł, nauczył się jeździć konno, a potem znów wrócił do Hipolandii.
Jednak nigdy nie był już samotny, nigdy już nie chciał być wielkim czarownikiem. Wyrósł na odważnego, dzielnego chłopca, mężnie stawiającego czoło trudnościom i zawsze, nawet kiedy stał się dorosły bronił bezbronnych i słabszych. Miał wiele pomysłów i wcielał je w życie. Tego wszystkiego nauczył się od Oliwki i jej przyjaciół w Hipolandii, którzy byli też jego przyjaciółmi.

Odwiedzali jeszcze wielokrotnie Hipolandię i mieli wiele, wiele przygód nim dorośli i założyli własne rodziny. Ich dzieci jak i wiele innych dzieci z czasem również dotarło do magicznej krainy Hipolandii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz