środa, 24 sierpnia 2016

Czarodziejka z Hipolandii - Rozdział 13




Zamek


Droga dłużyła się Oliwce, choć do celu też nie miała ochoty dotrzeć. Wszystko wokół powoli zmieniało się. Cały świat stawał się coraz bardziej szary i pusty. Na niebie nie było słońca i miało ono szary, zimny kolor.
Zostawiwszy małych orków przeszli przez góry wąską, krętą przełęczą. Tutaj świat wyglądał inaczej. Początkowo jeszcze szli przez wielki las, ale z czasem zaczął on rzednąć, a drzewa coraz częściej były uschnięte.
W końcu opuścili ostatnie suche, połamane i zdawałoby się całkiem martwe części lasu. Wyszli na odkryty teren. Ale nie były to zielone łąki. Na obrzeżach jeszcze gdzieniegdzie widać było łaty trawy w szarozielonym kolorze. Jednak dalej, nawet one zanikały stopniowo i potem już tylko wędrowali przez wielkie, bezkresne, pustkowia, z których tylko czasem wyrastały zeschnięte krzaki.
Robiło się też coraz zimniej. Oliwka starała się wyobrażać sobie, że jest ciepło, ale to nie pomagało. Wiał coraz silniejszy zimny wiatr i rozwiewał uczucie ciepła jakie gromadziła wokół siebie. Przytulała się do Blondynki, ale nie dużo to dawało. Po pewnym czasie, na tym zimnym pustkowiu, zaczęła mieć wrażenie, że policzki zaczynają jej zamarzać i sztywnieć.
Wtedy na horyzoncie zobaczyła daleki cień. W miarę jak się zbliżali rósł i stawał się coraz bardziej widoczny. Początkowo myślała, że to góry. Ale to był zamek. Był ogromny, zimny i ciemny. Zasłaniał cały horyzont, niczym pasmo górskie. Kiedy zbliżyli się do niego na tyle, by widać było szczegóły budowli, okazało się, że cały jest pokryty lodem, a może zbudowany z lodu. Ale nie był biały i lśniący jak igloo. Był ciemny, szary, prawie czarny, wcale nie miał okien, tylko ślady po zamurowanych lub zasłoniętych szczelinach okiennych.
Na murach nie widać było strażników, ludzi ani innych stworzeń. Był przeraźliwie cichy. Wielka brama wjazdowa była zamknięta i oblepiona lodem.
Oliwce przeszły ciarki po plecach. Po co miała zamykać lodowy pałac, by czarownik z niego nie wyszedł. Nikt i tak z niego nie mógł wyjść bo zamek był zamarznięty.
"Dlaczego, pomyślała, jeśli czarownik jest taki potężny, to ma taki zimny i okropny zamek. Dlaczego magicznie nie wyczaruje sobie pięknego ciepłego świata?"
Nie chciałaby mieszkać w czymś takim. Nikt by nie chciał. Po co on tu siedzi. Już chyba lepiej byłoby wrócić do świata ludzi. Byłoby mu chociaż cieplej.
- Dlaczego czarownik tu siedzi, tu jest okropnie? Mówiliście, że wydostał się, że zabiera Hipolandii magię, po co, skoro nawet nie potrafi się ogrzać? - spytała Nika przekrzykując wiatr.
- Nie wiem, może dlatego, bo jest zły. Nikt tu się nie zapuszcza...
- Może to jego złość tak zmroziła zamek – dodała Blondynka.
- Chyba złość by go stopiła – warknął Apros – wiem coś o tym. Jak jestem wściekły, a często jestem, to jest mi gorąco.
- No tak, masz rację Aprosie – przyznała Oliwka trzęsąc zębami – złość rozgrzewa.
- Może..., może... - nieśmiało zaczęła Rakija – może... on nie jest wściekły tylko smutny...
- No co ty pleciesz – warkną Apros – On jest zły wszyscy wiedzą.
- Wiedzą, nie wiedzą – zakrakał Deryl – może coś w tym jest...
Smoczyca popatrzyła na kruka z wdzięcznością i odważyła się skończyć.
- Jak ja się martwię, lub jest mi smutno, jest mi tak zimno...
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zawarczał Bork – To ma być biedny smutny czarownik?...Bzdura.
- No, wiesz, to nie takie głupie. Też pamiętam, jak mi było zimno, kiedy byłam smutna, bo umarł mój kotek Baruś...
- A co ty czujesz, czarodziejko? - spytał Nik, a Piko przysunął się bliżej by przyjrzeć się Oliwce.
- O co ci chodzi?
- O to, co mówi ci twoja magia – wyjaśnił Nik – Co ci się wydaje. Dlaczego jest tak zimno...? To smutek czy złość?
- Mnie? Mnie się właśnie wydaje, że tu jest smutno, bardzo przerażająco smutno. Nie strasznie. Wcale się nie boję. Jest mi smutno, jak patrzę na ten zamek.
- Czarodziejka zawsze ma rację – zawołał Piko
- No, ale poprzednia czarodziejka bała się go i uważała, że jest zły – zawołał Deryl – skoro tak, to która się myli.
- A to, co zrobiła tamta sprawdziło się? – nieśmiało zapytała Rakija
- Nie – chórem przytaknęli Piko i Nik
- Ale wiele lat działało – odparł Bork – nie znam się na przeczuciach, ale świat był na długo bezpieczny...
- Ale teraz cena jest zbyt wysoka – zawołała Oliwka – Jeśli zmarnuję całą magię Hipolandii bez sensu...
- Tak, jeśli czarodziejka zrobi to samo, co jej praprababka i pomoże, to tylko na jakiś czas, już nikt więcej nie będzie nam mógł pomóc. Jej dzieci nie będą miały magii – powiedział rozsądnie Nik.
- Masz rację – zgodził się Piko.
- Ale teraz będziemy bezpieczni to najważniejsze – zawołał Bork.
- Nie – powiedziała Oliwka – Nie będziecie bezpieczni, będziecie bezbronni. Wiem, co muszę zrobić.
Zsunęła się z Blondynki. Poklepała ją czule po karku. Odwróciła się do pozostałych zwierząt i duszków.
- Idę tam – powiedziała stanowczo – Nie chcę waszej magii. Idę go przekonać. Spróbuję z nim porozmawiać.
- Ale nie pójdziesz sama – zawołał Bork – jeśli ci się nie uda, odbierze ci magię i zamrozi cię...
- I co w tedy zrobimy? – zapytała Blondynka
- Pójdziesz do krainy ludzi i znajdziesz inne dziecko – powiedziała Oliwka – inne dziecko kiedyś urodzi się z magią, a wy będziecie mieć jeszcze magię.
- Nie, nie możesz tam iść sama – zawołał Apros, a Bork mu przytaknął.
- Ja mam nad tobą czuwać i nie pozwalam ci.
- Nie możesz mi nie pozwalać, jestem Wielką Czarodziejką, Panią Czarodziejką – powiedziała dumnie i stanowczo Oliwka – Zapomniałeś?
- Nie, ale nie pójdziesz sama. Idę z tobą, będę cię chronić.
- Ja też – zapiszczał Apros – nic mnie nie powstrzyma.
- Nie – powiedziała Oliwka – jeśli on jest smutny, jeśli nie jest zły... to może się was przestraszyć... i zrobić zły. Małe pieski szczekają i gryzą, jak się boją. Tak mówiła mama. Jeśli się przestraszy, może nam wyrządzić krzywdę...
- Oliwka ma rację – powiedział Piko, a Nik dodał - Ma rację i musimy jej pozwolić.
- Nie zgadzam się – warknął ponownie Bork – ktoś musi iść z tobą.
- Tak – zawołał Apros – Ja
- Lepiej nie – z wahaniem powiedziała Oliwka.
- A może tak – zaproponowała ostrożnie Rakija – Apros  jest wielkim wojownikiem, ale jest niewielki wzrostem... może udawać miłego...
- Udawać miłego...? - zawarczał Apros, ale zaraz się zawahał i zastanowił – A może tak udawać miłego, a potem wyskoczyć znienacka i pokonać drania
- Tylko jeśli będzie taka potrzeba – dodał Nik.
- Oczywiście, jak będzie... - zgodził się Apros.
- Dobrze – zgodziła się Oliwka – Apros może iść ze mną, ale musi wyglądać miło...
Apros wstrząsnął się na całym ciałem i strzepnął złociste futerko. A potem złożył łapki, stulił uszka, zrobił takie wielkie słodkie oczy, że aż serce zabolało. I ze słodkim nieśmiałym uśmiechem powiedział:
- Może być?
Wszyscy chórem zaśmiali się zgodnie. Był obrazem słodkiego niewiniątka.
- Dobra, idziemy – rzuciła Oliwka – Trzymajcie się.