środa, 10 sierpnia 2016

Czarodziejka z Hipolandii - Rozdział 11




Porwanie


Po ostatnich przeżyciach, kiedy już znaleźli miejsce na nocleg, pod dorodnym krzakiem babrzosa i najedli się do syta. Zasnęli mocno tym razem prawdziwym snem, w czasie którego mogli porządnie wypocząć.
Następnego ranka ruszyli dalej i wędrowali spokojnie, bez przeszkód przez las następne dwa dni. Na kolejny nocleg długo szukali miejsca i krzaków z babeczkami, niestety ich nie znaleźli i postanowili odpocząć pod dużym starym dębem na małej polance pełnej soczystej trawy dla Blondynki.
Duszki leśne napiły się kwiatowego nektaru, a Apros i Deryl zadowolili żołędziami znalezionymi pod dębem. Oliwka na każdym postoju chowała po kilka babeczek do podróżnej torby, aby gdy zgłodnieje, nie przerywać podróży. Teraz te zapasy okazały się bardzo przydatne. Oliwka podzieliła babeczki dla smoka, wilka i siebie. Dzięki temu nikt nie poszedł spać głodny. Postanowili poszukać babrzosa rano, kiedy ruszą dalej.
Nad ranem jednak, obudził Oliwkę jakiś hałas. Otworzyła szeroko oczy, ale było jeszcze szaro i nie widziała za dużo. Wilk ogrzewał jej stopy i pochrapywał przez sen, a duszki i Apros spały mocno wciśnięte w jego ogon. Wysunęła się ostrożnie spod ciepłego futra Borka i wstała. Było cicho i spokojnie. Na brzegu polanki smoczyca leżała rozciągnięta i lekko przez sen machała końcem ogona. Nigdzie jednak Oliwka nie dostrzegła kruka i Blondynki.
„Kruk może spać wysoko na drzewie, ale gdzie poszła Blondynka?” – pomyślała
„Blondynko, Blondynko – zawołała w myślach – gdzie jesteś?”
Nic, cisza, nikt jej nie odpowiedział. Nie chciała krzyczeć, by nie obudzić niepotrzebnie reszty przyjaciół, ale już zaczęła się poważnie niepokoić. Blondynka przecież zawsze jej odpowiadała, nawet z daleka.
Obeszła całą polankę, a potem las dookoła, Blondynki ani śladu. Słońce wzeszło już wysoko i było jasno i pogodnie. Ale klaczy nie było.
- Co robisz czarodziejko? – nad głową rozległo się krakanie.
- Och obudziłam cię, przepraszam.
- Nie, przecież ptaki budzą się o świcie, właśnie wstałem. Coś się stało? Wyglądasz na zaniepokojoną?
- Tak, chyba tak. Widzisz, nigdzie nie mogę znaleźć Blondynki. Przecież jest tu tyle soczystej trawy, gdzie mogłaby pójść?
- Masz rację nigdzie nie powinna chodzić bez ważnego powodu. Polecę nad las i rozejrzę się wokół.- mrukną i wzniósł się szybko nad drzewa.
Oliwka rozejrzała się jeszcze raz po łące. Na odległym jej krańcu tuż pod obrzeżem lasu zobaczyła dziwne ślady, które przeoczyła wcześniej. Trawa była zdeptana, gałązki krzaków połamane. Były tam wyraźne ślady kopyt i jeszcze jakieś inne, nie znane Oliwce. Dalej wyraźny ślad prowadził w głąb lasu. Już miała pójść za tymi śladami, kiedy usłyszała wołanie Deryla.
- Nie ma jej, nigdzie jej nie ma. Zrobiłem duże koło nad lasem, aż do podnóża gór nie ma jej.
- I co teraz? Zobacz znalazłam tu ślady… To chyba kopyta Blondynki…
Kruk zeskoczył z gałęzi na której przysiadł i zaczął uważnie przyglądać się śladom.
- Masz rację, - zakrakał po chwili z niepokojem – Budź szybko Borka i Rakiję, Blondynkę porwały Orki.
- Co takiego? Jakie Orki? Orki to złe stwory z bajek. Tutaj wszystko jest dobre. Skąd tu Orki?
- Dużo by opowiadać, teraz nie ma czasu… Wierz mi tu są Orki. Są tu różne stworzenia, jedne dobre inne nie. Te złe mieszkają w ciemnych stronach, tam gdzie mieszka i zły czarodziej. One mu służą, bo im to pasuje. Jak w naszym świecie nie będzie magii, to one będą najsilniejsze… Ale dosyć gadania i straszenia, obudź resztę. Ja lecę tym śladem może coś zobaczę.
Oliwka pobiegła szybko do przyjaciół i zaczęła ich budzić. Na wieść, że Orki porwały Blondynkę, Duszki wpadły w rozpacz, ale Bork, Apros i Rakija natychmiast wybudzeni stanęli gotowi do poszukiwań Blondynki.
- Dobra, Borku ruszaj tropem. Ja z Aprosem polecimy nad lasem, Orki na pewno udały się w stronę gór. – zawołała Rakija
- A my co mamy robić – spytała Oliwka
- Ruszajcie najlepiej za Borkiem. Nie mogę was zabrać, teraz muszę się śpieszyć. Jak coś znajdziemy, to zostawię Aprosa i po was przylecę. – powiedziała Rakija wzbijając się w górę.
- Tak, biegnijcie za mną – zawołał jeszcze Wilk.
- Jak mamy biec za Wilkiem po lesie? – krzyknęła za nim Oliwka.
- Nie przejmuj się – Nik krzyknął jej tuż przy uchu.- My umiemy latać nawet szybciutko.
- Ty masz długie nogi, biegnij – dodał Piko
- Ale jak mamy wiedzieć dokąd? – spytała Oliwka
- Och, to proste. Pomyśl, że chcesz widzieć ślad Borka…, skoncentruj magię… i już…
- No właśnie – ucieszył się Piko, kiedy Oliwka posłusznie zaczęła koncentrować się na poszukiwaniu śladów Wilka i zobaczyła świetlistą srebrną smugę między krzakami. – To ślad Borka. Tak możesz zobaczyć każdy ślad i nigdy się nie zgubić.
- Myśl o Borku i o Blondynce, lecimy za nimi… - zawołał Nik.
Oliwka pobiegła przez las za świetlistym pasmem. Czasem przed sobą miała wydeptaną ścieżkę, a czasem przedzierała się przez gęste krzaki. Duszki zwinnie leciały obok niej lub przed nią, omijając gałęzie i pnie drzew.
- A nie mogłabym polecieć z wami – wysapała po dłuższym czasie takiego biegu – w końcu magia potrafi wszystko?
- No tak, ale to chyba nie jest najlepsze miejsce do nauki latania. – zawołał Nik
- Mogłabyś się rozbić o drzewo- dodał Piko – nawet jak już będziesz umieć latać, to w lesie jest niebezpiecznie.
- Ojej, już ledwo żyję – jęknęła Oliwka
- No, ale zmęczenie możesz pokonać łatwo magią. To jak leczenie stłuczonego kolana. Pomyśl o swoich nogach, o swoim całym ciele i wyobraź sobie, że nie czujesz zmęczenia, że jesteś leciutka jak poranek i wypoczęta. – poinstruował ją Piko
Oliwka wzięła głęboki oddech i zrobiła jak mówił Piko. Rzeczywiście magia szybciutko oddaliła od niej zmęczenie i sapanie.
- Jeśli tak można zawsze, to super. Można biegać w nieskończoność. Po co spać i odpoczywać.
- Nie można w nieskończoność. To tylko iluzja. Twój organizm jest zmęczony, tylko teraz tego nie czujesz. Potem będziesz musiała trochę odpocząć. Ale teraz biegnij. – zawołał Nik.
- Dobrze. Ale możecie mi w międzyczasie opowiedzieć o tych Orkach… no i innych takich. Chciałabym wiedzieć na przyszłość.
- Jasne. To co chcesz wiedzieć? – spytał Piko
- Wszystko. Dlaczego Orin o nich nie wspominał?
- Och myślę, że nie chciał cię straszyć. Myślę, że nie spodziewał się byśmy się na nie natknęli. Od wieków trzymają się Lodowego Mroku i nie wystawiają stamtąd nosa. Ja też się ich nie spodziewałem. – Piko na chwilę przerwał, ominął wielką sosnę i ciągnął dalej - Generalnie Orki i inne mroczne stwory mieszkają w krainie Lodowego Mroku, daleko na północy, daleko jeszcze za zamkiem czarodzieja. Nie lubią ciepła i słońca. Nie lubią magii.
- Myślę, że nie lubią takiej dobrej magii i mocy, jak nasza – dodał Nik – taką złą magię to pewnie lubią
- Jak odróżnić dobrą magię od złej – spytała Oliwka
- No to oczywiste, dobra magia nie robi nikomu krzywdy, ma dobre intencje. Pomaga, ratuje, jest radosna. Zła magia może krzywdzić innych. Zabiera więcej niż daje. Służy dla własnej korzyści, zabierając moc innym. – wyjaśnił Piko
- Rozumiem, a jak ktoś zrobi coś złego przez przypadek?
- Jak wyrządzi innym krzywdę, jak posłuży się ich mocą to będzie zła magia.- dodał Nik
- Ale jak nie będzie chciał źle, tylko dobrze…
- Zabierając coś innym nie można chcieć dobrze.
- Ale można zabrać przypadkiem.
- No może. Nie wiem. Jednak obawiam się, że i tak, taka magia będzie zła. - Odpowiedział Piko - Chyba wtedy trzeba to szybko naprawić. I magia stanie się dobra. - dodał
- Och – zawołała Oliwka – to może magia nie jest ani zła ani dobra, tylko to, co się z nią robi.
- Tak, może masz rację. My tak to nazywamy, ale po prostu od zawsze przekazujemy młodszym jak działać dobrze magią, więc jest to dobra magia.- powiedział Nik z przekonaniem.
- Ale jakby ktoś nie umiał, jak ja, to musicie mu powiedzieć. Przecież gdybym nie wiedziała, że może być zła magia, mogłabym coś zrobić złego przypadkiem. Na przykład jak się przestraszę.

- No tak, masz rację - zasępił się - ale teraz już wiesz. – zawołał wesoło Nik – O popatrz, tam jest Bork – krzyknął i skoczył błyskawicznie na przód.