środa, 27 lipca 2016

Czarodziejka z Hipolandii - Rozdział 9



Początek wyprawy


Przed nimi była daleka droga, która miała trwać kilka dni, a może nawet dłużej. Początkowo wyprawa była jak wycieczka, bajecznie kolorowy las, pełen dziwnych wesołych stworków i zwierząt, wszystkie żegnały się z nimi życząc im powodzenia. Zgiełk, gwar i zamieszanie podobały się Oliwce i odciągały jej uwagę od nieprzyjemnego końca ich wędrówki.
Wędrowali przez las, mijając co jakiś czas bajeczne polany mieniące się odcieniami tęczy. Przez pół dnia szli wzdłuż rzeki, która miała kolor turkusowo zielony i woda z niej smakowała truskawkami. Mieszkały w niej śmieszne stworki o skórze koloru błękitnego i kręconych długich niby włosach w odcieniu buraczkowym. Nie służyły one jednak im tylko do ozdoby, lecz kiedy stworki pływały w wodzie niby włosy nabierały powietrza i unosiły się nad wodą jak poduszka powietrzna.
Pierwszy nocleg spędzili u tych właśnie stworków, które nazywały się Gamani. Okazało się, że ich babeczkowe drzewka rosną pod wodą, przez co babeczki bardziej przypominają ciasteczka namoczone w mleku lub może soku truskawkowym.
Następnego dnia rano ruszyli dalej. Teraz krajobraz nieco się zmienił, las był gęstszy, droga nieco węższa, pokryta srebrzystym piaskiem. Często też zaczynali wspinać się na niewielkie pagórki, lub schodzili w dół małych dolinek. Polanek już nie spotykali tak często, teraz częściej spotykali pojedyncze rodziny mieszkańców Hipolandii. Spotkali rodzinę fioletowych smoków, niewielkich leśnych stworzeń wdzięcznie brykających między gałęziami. Rakija powiedziała, że to jej dalecy krewni. Ale jakoś Oliwce mało ją przypominali.
Świat zmieniał się nieustannie i ciągle wprawiał Oliwkę w zachwyt, kolorami wyobrażeń, dźwiękami radości, szaleństwem zapachów i smakami marzeń. Jednak po pewnym czasie, kiedy przywykła już do zadziwiających obrazów i ekscytujących spotkań, coraz wyraźniej czuła zmęczenie i nadciągającą grozę przyszłych wydarzeń. Zaczynała czuć się zmęczona i zmartwiona, robiło jej się smutno i nogi niechętnie ruszały się idąc na przód. Wolała już jechać na Blondynce niż iść sama.
W pewnym momencie Oliwka zauważyła, że nie tylko ona tak dziwnie się czuje. Reszta jej drużyny również przejawiała wyraźne oznaki smutku i niepokoju, tak naprawdę chyba niczym nie uzasadnione.
Blondynka robiła się coraz bardziej smutna i zamyślona, jej kroki stawały się wolniejsze i co jakiś czas się potykała nieznacznie. Bork był rozdrażniony, gotowy do ataku i podskakiwał z kolei na każdy, najmniejszy odgłos. Duszki zamilkły i spochmurniały, a ich tęczowe skrzydełka, jakby przybladły i zmatowiały. Nie odzywały się do nachmurzonego Aprosa siedzącego samotnie na ogonie Rakiji. Nawet lot Daryla zdawał się odległy i samotny na tęczowym niebie.
Z pozoru w okolicy nic się nie zmieniło krajobraz był cały czas podobny. Droga wiła się przez bajkowy las, co jakiś czas przecinając większe i mniejsze polanki. Jednak zniknęło w lesie wesołe gwarne życie leśnych zwierzątek i stworków.
Stawało się coraz bardziej gorąco. Może to wpływ pory dnia, pomyślała Oliwka. W południe robi się cieplej i wszyscy robią się markotni. Ale jej niepokój wzrastał i wzrastał z każdą chwilą. Coraz bardziej miała wrażenie strasznego nieszczęścia, które czyha tuż za rogiem.
- Rakijo, nie czujesz się dziwnie? Nie jesteś zmęczona? – spytała Oliwka
- Nie, czemu pytasz?
- Bo… no nie wiem, mam jakieś złe przeczucia…
- Chciałabyś, byśmy się zatrzymali – powiedziała z nadzieją w głosie Blondynka
- Tak, to dobry pomysł. Też mam wrażenie, że niebezpieczeństwo czyha na nas tuż, tuż. – zawołał Bork.
- Mnie tam wszystko jedno – burkną Nik, a Piko potaknął
- Mnie też.
- A mnie nie – warkną Apros – nie chce się zatrzymać. Niczego w ogóle nie chcę.
- Oj, coś z nim gorzej niż zwykle – zdziwiła się Rakija.
- No właśnie, chyba ze wszystkim gorzej…, choć chyba nie z Tobą?
- Nie, nie czuję się zmęczona, ani – popatrzyła na pozostałych towarzyszy – zła czy przestraszona. Ale chyba masz rację, coś jest nie tak.
- Co nie tak, co nie tak? – zawarczał Apros
- Nic. Siedź cicho – odparował Bork
- Co cicho, ty futrzasta kulo mięsa – zawołał Apros
- Coooo? – wilk zawarczał i prawie rzucił się w kierunku małej wiewiórki. Rakija jednak zdążyła podnieść ogon wysoko w górę, poza zasięg Broka. Duszki jednak nieprzygotowane straciły równowagę i poleciały w dół. Nie spróbowały nawet rozłożyć skrzydełek, w związku z tym runęły na ziemię koziołkując po srebrzystym piasku. Kiedy zatrzymały się na poboczu drogi obaj i jak jeden mąż zanieśli się płaczem.
Oliwka przeraziła się nie na żarty co się z nimi dzieje? Dopiero co ruszyliśmy, jak tak dalej pójdzie, daleko nie zajedziemy.
- Hej! – zawołała – Popatrzcie na mnie! Wszyscy! – wrzasnęła teraz z całych sił. Włożyła w ten krzyk całą siebie. Całą potrzebę by zwrócili na nią uwagę.
Wszystkie stworzenia, zarówno jej towarzysze, jak i całe mnóstwo dziwnych małych leśnych stworzeń, odwrócili oczy w jej stronę i utkwili wzrok w jej ustach.
- Hej! – powtórzyła – Co się z wami dzieje? Zachowujecie się dziwnie. Zatrzymajmy się i zastanówmy, co się dzieje. Chłopaki nie płaczcie, przecież nic się nie stało. Borku i Aprosie uspokójcie się. Nie ładnie tak się kłócić. Rakijo powiedz coś.
- Tak, czarodziejka ma rację – powiedziała poważnie Rakija – Nie kłóćmy się, zastanówmy się co się dzieje. – podniosła łeb do góry i zawołała – Darylu choć do nas.
Kruk powoli zniżył lot i dostojnie wylądował parę kroków od Oliwki i jej towarzyszy.
- O co chodzi, przerwaliście moje marzenia o nieskończoności…
- Kruku, kruku, co ty pleciesz – zdenerwowała się Rakija – jakie marzenia o nieskończoności.
- Takie, takie… nieskończone…, takie… nie wiem jakie… - kruk przerwał i zaczął kręcić głową, jakby chciał strącić z niej coś mokrego. – Nie, nie mogę nie wiedzieć jakie…. Fuj, co się ze mną dzieje?
- No właśnie. To czarodziejka zauważyła, że coś się z Wami dzieje. Coś dziwnego…
- No właśnie, ze mną też – dodała Oliwka. – Tylko ty Rakiju nic nie czujesz.
- No, tak. Ale to też dziwne. To ja powinnam pierwsza poczuć niebezpieczeństwo, wasze rozdrażnienie… czy cokolwiek. Taka mam naturę…
- Nic nie wydaje ci się dziwne? – spytała Oliwka
- Teraz tak, widzę to wyraźnie. Ale wcześniej nic nie zauważyłam.
Wszyscy zaczęli przyglądać się sobie nawzajem i zastanawiać o co chodzi. Bork uspokajał się powoli, podobnie jak płaczące duszki i Apros. Deryl wyglądał na bardzo poważnie zamyślonego. To było już do niego bardziej podobne. W pewnym momencie otworzył szerzej oczy i kłapnął dziobem.
- Och, chyba się domyślam. Rakijo choć ze mną wzbijmy się na chwilę w górę. Chcę coś zobaczyć i myślę, że ty też powinnaś. – odwrócił się do Oliwki i dodał - Czarodziejko pilnuj reszty do naszego powrotu.
- Dobrze, oczywiście – odparła Oliwka i oboje wzbili się w powietrze.
Po chwili było ich ledwie widać. To znaczy smoka dość nieźle, ale kruk był tylko niewielkim punktem na niebie.