Nowi przyjaciele
- A
lata? – zaśmiał się koń – To magia.... To magiczna kraina Hipolandia. Tu
wszystkie istoty się rozumieją, nieważne czy mówią, czy śpiewają, czy tylko
szumią. Wszyscy mogą się zrozumieć.
-
Och..., tak... - Oliwka jeszcze nie do końca wierzyła, może to jednak tyko sen?
- To
nie jest sen. We śnie już tu ze mną byłaś, pamiętasz?
-
Taaak – odpowiedziała ostrożnie.
- No
właśnie, a teraz jesteś z nami naprawdę.
- Ale
jak?
-
Blondynka cię tu przywiozła. Specjalnie dlatego udała się do twojego świata.
Czekała tam tyko na ciebie...
- Jak
to, dlaczego?
-
Jesteś nam bardzo potrzebna.... ale o tym za chwilę. Może najpierw poznaj nas.
– Piękny rumak machną zgrabnym łbem i skłonił się wdzięcznie
- Ja
jestem Odrin. Jestem królem tej krainy, tak jak był nim mój ojciec i jego
ojciec. Blondynkę już znasz,- machną łbem w kierunku Blondynki - to moja
najmłodsza córka. Tak naprawdę nazywa się Orina Blond, ale wszyscy od źrebaka
wołają na nią Blondynka. A to są jej starsze siostry Idana, Alana i Zefina.
Trzy
piękne klacze podeszły bliżej i pochyliły głowy.
-
Witaj czarodziejko, Pani – powiedziały chórem.
Oliwka
szybciutko zsunęła się z grzbietu Blondynki i stanęła obok niej. Grzecznie
dygnęła i ukłoniła się klaczom. Nie do końca wiedziała, jak witać się z
królewnami i klaczami. Na filmach na królewskich dworach dygało się i kłaniało,
a przecież to były królewny skoro Odrin był królem.
-
Dzień dobry, ale ja nie jestem... czarodziejką. Jestem zwykłą dziewczynką...
jestem Oliwka. - powiedziała szybko starając się, by zabrzmiało to jak
najuprzejmiej.
-
Witaj Oliwko, Pani – odpowiedziały chórem
- Ja,
nie....
- Nie
czujesz, że jesteś czarodziejką? – ze zdziwieniem spytał Odrin
-
Nie, przecież nie jestem i nie jestem Panią, tylko dziewczynką....
- U
nas jesteś Panią. I jesteś czarodziejką – dodał zdecydowanie – Dawno, dawno
temu była tu twoja praprababcia. Ona była wielką czarodziejką. Dzięki niej
nasza kraina była długo bezpieczna i szczęśliwa. Potem kiedy odeszła, nikt nie
przyszedł w jej miejsce bardzo, bardzo długo. Ani jej córki, ani ich córki, ani
twoja babcia, ani twoja mama nas nie słyszały, nie chciały ze mną rozmawiać we
śnie. Nie miały mocy potrzebnej by do nas trafić. – wielki ogier smutno pokiwał
głową, a klacze mu zawtórowały
- To
był dla nas czas wielkiego, wielkiego smutku.- kontynuował - Potem urodziłaś
się Ty. Już tuż po swoich narodzinach śmiałaś się do mnie, kiedy pierwszej nocy
przyszedłem cię powitać. A potem czuwałem nad tobą w sennych marzeniach i
pokazywałem ci nasz świat. Musieliśmy poczekać aż urośniesz i będziesz mogła do
nas dołączyć, ale i tak nastał czas wielkiej radości.
- Ale
skąd wiesz, że jestem czarodziejką? Może to tylko przypadek, że cię
widziałam....
-
Nie, zwykli ludzie nas nie widzą. Kiedy mieszkamy w waszym świecie widzą nas
jak zwykłe konie. Tu nikt z ludzi teraz nie potrafi przyjść. Tylko
czarodziejska moc może przenieść cię do nas.
- Ale
powiedziałeś, że Blondynka....
-
Tak, Ona po ciebie poszła do twojego świata i tam udawała zwykłego konia.-
tłumaczył cierpliwie - Możemy tak robić kiedy chcemy.
- Ale
wtedy jej nie widziałam... no tak..., tak jak teraz.
- No
jasne – Blondynka machnęła głową i zaśmiała się serdecznie – Przecież gdybyś
mnie zobaczyła w tej postaci, gdy pierwszy raz byłaś w stajni i powiedziała o
tym komuś... Och, To raczej nikt by cię więcej do mnie nie dopuścił... ha, ha,
ha.
- No,
Blondi ma rację, ludzie nie wierzą w nas. Kiedyś więcej dzieci mogło nas
widzieć, więcej miało czarodziejską moc, ale dziś jesteś tylko Ty.
-
Och, dlaczego?
-
Och, to właśnie nasz wieki problem. Nasza kraina ginie. – rozpoczął opowieść –
To długa i smutna historia
Kiedyś,
dawno temu jeden chłopiec, nie chciał stąd odejść, kiedy dorósł. Zapragnął
władzy nad naszym światem. Gromadził magię i stawał się coraz silniejszy.
Najpierw
nikt nie zwracał na to uwagi. Myśleliśmy, że kiedy będzie czuł się silny i
wielki zmieni się. Myśleliśmy, że jak wielu innych ludzi uwierzy w siebie i
wróci do swojego świata.
Ale
tak się nie stało. Gromadził coraz więcej mocy i magii. Więcej i więcej, i cały
czas było mu mało. Potem zaczął zabierać moc innym. To już nie było dobre. Mój
pradziadek postanowił wyrzucić go stąd. I tak zrobił, ale nie wziął pod uwagę,
że chłopiec był już bardzo silnym czarownikiem.
Wrócił
do waszego świata i był bardzo zły. Postanowił zemścić się na nas. Zabrał magię
wszystkim dzieciom, które ją miały i z tą magią, wbrew woli mojego dziadka i
ludu naszej krainy, wrócił tu. Był sam więc nie czuł się bezpiecznie, magią
wybudował ogromny pałac na dalekiej północy, otoczył go nieprzebytymi skałami i
pustynią, i zaczął wysysać magię z całego naszego świata. Tam gdzie magia była wyssana
świat zmieniał się szarzał, stawał się smutny i zimny.
- To
straszne.
- No
tak, straszne. Zwłaszcza, że nikt nie mógł go powstrzymać. My nie potrafimy z
nim walczyć. Tylko czarodziej może z nim się mierzyć. Twoja praprababcia była
jedynym ocalałym magicznym dzieckiem. Bo kiedy Zukar, tak nazywa się czarownik,
zabierał magię dzieciom twoja praprababcia była tu z nami. Jej moc ocalała.
Długo sama walczyła z Zukarem. Zamknęła go w końcu magią w jego pałacu. Miał
tam pozostać do końca świata, by nasza kraina była bezpieczna. Ale kiedy twoja
praprababcia dorosła i musiała nas opuścić...
-
Dlaczego musiała was opuścić?
- Tak
musi być, tylko ludzkie dzieci mają magię. Kiedy dziecko dorasta, magia
przechodzi na jego dzieci. Dorośli nie widzą świata Hipolandii. - pokiwał ze
smutkiem głową i ciągnął
-
Zostaliśmy sami, a po wielu latach Zukar odzyskał swoją dawną moc i wydostał
się z zamknięcia. Nie było wtedy żadnej czarodziejki, by nam pomogła.
Uciekaliśmy przed Zukarem, a jego zła magia powodowała, że nasza kraina zaczęła
się kurczyć. Jeszcze trochę i nic z niej nie pozostanie. I teraz tylko ty
możesz nas uratować.
- Jak
to?
-
Masz moc, możesz pokonać Zukara, albo chociaż go powstrzymać.
-
Przecież nie potrafię, nawet nie wiem jak.
-
Myślę, że poczujesz to w sobie, masz magię. Pomogą ci duchy wszystkich magów i
wszyscy w naszej krainie. Popatrz, my wszyscy jesteśmy z tobą. Od wielkiej
rodziny smoków – tu skłonił się w kierunku ogromnego perłowo złotego smoka
siedzącego teraz w pewnej odległości od nich na tylnych łapach. I jak Oliwka
zauważyła, smok wcale nie był sam. Koło jego ogona brykały wesoło dwa małe
smoczki, ciągnąc się za ogony i co parę chwil zionąc na siebie ogniem.
- Do
najmniejszych wróżek i elfów kwiatowych włącznie – tu machnął łbem w górę, w stronę,
do tej pory zawieszonych nieruchomo w powietrzu, jak się Oliwce wydawało ważek
i motyli. To nie były jednak owady. Jak Oliwka przyjrzała się uważniej okazało
się, że każda para skrzydeł skrywała malutkie ciałko ślicznej dziewczynki lub
chłopczyka o zielonej skórze i srebrnych błyszczących włosach. Kilka z nich na
słowa Odrina pokłoniło się dostojnie, inne pomachały do Oliwki wesoło.
-
Dobrze, zrobię co tylko będę mogła, ale nie mam pojęcia jak.
-
Wyruszysz do zamku czarodzieja i pokonasz go swoją mocą światła, koloru i
radości. Jak nie to wszyscy przepadniemy.
- Jak
to?
- Tam
gdzie znika nasza magia każda istota staje się ciemna, szara, nie potrafi śmiać
się i cieszyć. Wszystko wokół też jest szare, smutne, nikt nie potrafi
rozmawiać i porozumiewać się z innymi. Nikt nie potrafi stworzyć koloru. Nikt
tam nie pamięta mowy, koloru i światła. Te istoty czasem wchodzą już nawet do
naszego świata, a my nie potrafimy ich uzdrowić. To one nas zarażają smutkiem i
zapomnieniem. Taki los jest gorszy niż wszystko inne. Nie pozwól na to…
Oliwka
wiedziała, że musi to zrobić. Nie miała pojęcia jak używać magii. Nie była
pewna, mimo pewności króla koni, że w ogóle ją posiada. Ale jeśli to możliwe
musi uratować tą piękną krainę. Wszystko jedno jak, ale musi. Nigdy nie była
bardzo strachliwa, teraz trochę się jednak bała, w końcu zły czarodziej to nie
przelewki. Ona jednak będzie dzielna, skoro została nazwana Panią, będzie
Panią, będzie czarodziejką. I będzie bronić tej krainy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz